Do trzech razy sztuka?

Online w Gdańsku, Płoty, Czaplinek. Topologiczne rozproszenie trzech kolejnych edycji dawnego Woodstocka w zestawieniu z poziomem zadowolenia z uczestnictwa buduje pokaźną wielowymiarową mapę. Mimo, że można powiedzieć, że online to jednak nie jest już festiwal (podobnie jak 10% ulga na zdalną edycję konferencji), to jednak dziki grill na garażach w okolicy dawnego lokum sowizdrzała Tymańskiego nadal wypada kilka poziomów lepiej niż odrutowany plac na stepach smaganych słońcem bez płota cienia. Do momentów wartych zapamiętania zaliczam występ francuskiego Igorrra (choć bez Laury Le Prunenec), grupy WaluśKraksaKryzys, i Hańby, której kibicuje od czasu odkrycia ich albumów-demówek w 2014. Ile osób zawitałoby ponownie do Płotów, gdyby nie Czaplinek? Trudno przewidzieć procenty, ale będzie raczej poniżej 40. I to nie z powodu bycia foliarzami, antyszczepami i innymi modnymi teraz formami radzenia sobie z bólem myślenia, ale bardziej z powodu perfidnego zaprzeczenia formuły festiwalu. Małe, ograniczone powierzchnie ograbione z cienia, lasu i odpoczynku, za to z ohydną gastronomią i bucami tu i ówdzie, to nie jest mój festiwal, który znam od dekad. Czy nowa lokalizacja w Czaplinku daje nadzieję na odrodzenie festiwalu? W muzyczny powrót do formy sprzed lat już nie wierzę, unikalna atmosfera być może jeszcze jest do uratowania. I tylko pytanie, gdzie teraz znaleźć ciszę wśród niezliczonych scen dżokejów od strumieniowania?

Karmienie otchłani

Karmiło ich wielu. To z udawanej czy szczerej sympatii, dla obiecanego zysku czy stanowiska, to z powodu bycia pożytecznymi idiotami. Przymykali oko, a on rósł. Gdy dojrzał, uleciało lat, ale przybyło wiary we własnoręcznie wygięty ogląd rzeczy. Postanowił utuczyć się ostatni raz, wszystkimi tymi którzy karmili otchłań. I wy też ich pożywialiście, swoimi rękoma przy urnach, ustami niezasłoniętymi, wygodną ignorancją, i rzymskimi wiecami odrażającymi.

Anomalia tektoniczna

Bordowe lica, ciepłe tłuste ręce, i zakiszone w łoju peegerowskie burki zarzucone na brunatne koszule. I szkaplirz, szkaplirz zważ. Oto on, wybraniec, jeden drugi trzeci nasty, wybraniec wybrany by nie dać więcej wyboru. Wybrany na podobieństwo prawdziwe naszych ideałów. Ti si vrnh dna. Konstrukcja tej przypadkowej budowli dawno usunięta. Kim jest ten pokraczny stwór, pyta zniesmaczony gracz w girlingach, to jakaś anomalia, dodaje drugi przesuwając sercowy kształt do kosza na ścinki.

Ti si vrh dna, vrh dna, vrh dna
Anomalija

Bio si dno i činio si zlo
A sada bi oooo, da zaboravimo to

Dogmizo si po dnu, prepustio se snu
Pronašo svrhu da otpuziš ka vrhu

Al ti nisi vrh, ti si kanta blata
Ispljunuta s dna, anomalija

Ti si vrh dna, vrh dna, vrh dna
Anomalija

Reko sam ti sve, a pomenuo te ne
Ipak sada znaju svi, da si to ti

Ti si vrh dna, vrh dna, vrh dna
Anomalija

Ti si vrh dna, vrh dna, vrh dna
Ostvarenje ružnog sna

Ti si vrh dna, vrh dna, vrh dna
Tektonska anomalija

Rambo Amadeus w Vrh dna (2015) za Genius.

Kwestionowanie

Na brudnej białej tablicy X wykaligrafował Je ne suis pas un cheval et je ne mange pas de foin, które od razu podniosło go na duchu. Chmury się rozstąpiły, a słońce do niego wyjrzało szczerząc swe czeluście, gdy tylko spojrzał na sprawcę czynu, marker ze ścisłego przydziału, typu refillable, który zużyty radośnie barwnie spalał się w piecach i na działkach, a któremu kolejnego życia odmawiano z powodów ekonomicznych, choć zdaje się, że nikt na dobre nie orientował się, czym i w jaki sposób powtórnie go napełnić.

Kwintesencja

Jest to też lekcja, jaką należałoby wyciągnąć z Adorna, myśląc o polskim życiu publicznym, cierpiącym na niedowład wynikający z żarłocznego infantylizmu. Radykalizujący się narcyzm nie chce znać granic – nie chce znać niczego poza własną psychopatologią, którą się karmi i którą uwzniośla, nie patrząc na to, co dzieje się wokół.

pisze Jakub Momro w Dwutygodniku (podkreślenia moje).

Bylejakość widoczna wszędzie. I zgodzi się z tym pewnie każdy, kto tu dłużej przebywał. (...) Do pewnego stopnia to pokłosie Związku Sowieckiego, w którym nikt nie był za nic odpowiedzialny i niewiele wymagało się od siebie i od innych.

mówi Stasia Budzisz w rozmowie z Dominiką Kręglicką (podkreślenia moje).

Valid XHTML 1.0 Strict