Odkurzyłem okładkę, przeczytałem raz kolejny notkę o autorze, i zabrałem się do lektury "Mini wykładów o maxi sprawach" wybitnego polskiego filozofa Leszka Kołakowskiego. Czytanie dawkuję, jeden wykład dziennie. Przyjemność przecież musi trwać :-)
Filozofia wykładana przez Kołakowskiego to gratka dla osób, którzy unikają nieco encyklopedycznego stylu Tatarkiewicza z znanej chyba wszystkim studentom trzytomowej publikacji na temat historii filozofii. Specyficzny humor autora oraz świetne przykłady "z życia" sprawiają, że nie ma się wrażenia uprawiania filozofii dla samej filozofii. Innymi słowy, wykłady przypominają raczej rady do zastosowania praktycznego, a nie klasyczne teoretyzowanie.
Na tej stronie można przeczytać wykład "O władzy". Pierwsze wykłady były prezentowane w TVP jako pogawędki filozoficzne, z kolei następne zostały opublikowane w Gazecie Wyborczej. Jest też kilka wykładów, które można znaleźć tylko i wyłącznie w przywołanej na początku książce.
W Słowie wstępnym autor zaznacza (podkreślenie moje):
(..) te wykładziki mają dwie zalety: po pierwsze, są krótkie, tak iż może słuchacze nie zdążą usnąć w czasie słuchania; po wtóre, nie ma w nich w ogóle mowy o polskiej polityce.
Nie ma polskiej polityki, bo to nie historia, a filozofia. Nie ma też żartów na ten temat. Nie ma ulubionego tematu IV RP, który niesamowicie ożywił nieco ospałą polska scenę kabaretową oraz dał okazje nagrania Big Cycowi kolejnego albumu.
Kilka wybranych zdań z pierwszych wykładów:
(...) kto usilnie dąży tylko i wyłącznie do sławy, nigdy jej nie osiągnie (...)
(...) kto dąży do innych rzeczy, które przynoszą sławę, ale nie do samej sławy, ma szansę ją osiągnąć (...)
"O sławie"
Zadanie pełnej równości w rozdziale dóbr jest natomiast receptą na nieszczęście wszystkich. Rynek nie jest sprawiedliwy, ale zniesienie rynku oznacza opresję i nędzę. Równość w ludzkiej godności i wynikająca stąd równość praw i obowiązków jest natomiast wymogiem, bez którego stoczylibyśmy się w barbarzyństwo. (...) Wiara w tę równość nie tylko chroni naszą cywilizację, ale czyni nas ludźmi.
"O równości"
We Francji `domami tolerancji` nazywało się kiedyś burdele, a nazwa podsuwała sugestię, że jest to urządzenie niedobre, ale które jednak lepiej jest, z rozmaitych powodów, tolerować
Zauważmy jednakowoż, że często żąda się tolerancji w sensie obojętności, braku jakiegokolwiek stanowiska czy opinii, a nieraz nawet aprobaty dla wszystkiego, co zdarza się nam w ludziach i poglądach widzieć. To zaś całkiem co innego znaczy.
"O tolerancji"
Żyje w nas przeto potrzeba nowości jako nowości (...) Że zaś nowość nas wabi, jest to bodaj związane z naszym, swoiście ludzkim, przeżywaniem czasu. Chcielibyśmy zawsze być u początku, mieć poczucie, ze świat jest dla nas otwarty, że zaczyna się właśnie, a samo przeżycie nowości w takie poczucie nas wprowadza, choćby w złudzeniu.
Gdybyśmy wierzyli, jak prawdziwi buddyści, że świat niczego nie jest wart, że jest tylko masa cierpienia i bólu, że wszędzie i zawsze jest taki sam pod wszystkimi względami, co się liczą, a różnice są bez znaczenia, że nic nowego pod słońcem, że historia ludzka nie jest niczym innym, jak monotonnym powtarzaniem tego samego nieszczęścia - gdybysmy w to wierzyli, nie doświadczalibyśmy żadnej potrzeby nowości, żadnej ciekawości, a więc żadnej ochoty do podróżowania.
"O podróżach"
(...) to co za sprawą przypadku się dzieje, bywa korzystne albo niekorzystne, ale nie bywa sprawiedliwe ani niesprawiedliwe.
Jeśli więc ludzie potrafili stworzyć szyfry, których złamać niepodobna, to chyba - tak można rozumować - potrafi to również Pan Bóg, o ile postanowił sens swoich szyfrów zataić. Jeśli tak postanowił, to cała nasza praca nad odczytaniem jego zamiarów w sekwencji przypadkowych zdarzeń jest daremna, klucz do szyfru jest bezpiecznie schowany, nie wiemy dlaczego Alojzy wygrał główny los, a nie Pafnucy.
"O kole fortuny"
Ciąg dalszy nastąpi.