Kilka dni temu w codziennej kronice polskich wydarzeń żałosnych usłyszałem nieco drwiący głos oznajmiający, że nauka języka chińskiego to bardzo dobra inwestycja we własną przyszłość. Spojrzałem na dwa grube tomy Nowoczesnego mandaryńskiego w oryginale (czyli po angielsku) i, pomimo wyraźnej zachęty telewizji, odłożyłem je na później.
Wspomniany reportaż zawierał szereg ciekawych wypowiedzi, z których jedną zapamiętałem całkiem dobrze. Była to pełna entuzjazmu wypowiedź pewnego gimnazjalisty czy może licealisty, który właśnie teraz uczy się chińskiego, by móc w przyszłości pracować w Chinach. Czy na pewno chce czekać aż tak długo, pomyślałem, przecież Chińczycy uczą się swojego języka całe życie, a i tak większość zna go kiepsko (podobno). Może lepiej byłoby mu zainwestować w angielski, czy popularny tam chinglish lub zyskujący coraz większą popularność ponglish.
Spoglądając z nastego piętra jednego z wielu wieżowców w typowym chińskim parku technologicznym na szarość i mgłę (oraz ewentualnie kożuch smogu), w której tonie miasto można mieć pewne wątpliwości, czy aby dobrze się wybrało. Gdy dodać do tego wielopasmowe nienormalnie szerokie ulice i generowany przez ich użytkowników hałas, jak również charakterystyczne azjatyckie wyziewy z kanalizacji i toksyczne powietrze; gdyby tak dorzucić do tego jeszcze wyjątkowo niewyśrubowane standardy sanitarne i specyficzną nie-dbałość tubylców o higienę osobistą, można by się spytać, co ja tutaj robię, czy nie pora już uciekać.
Chińczyki trzymają się mocno mówią, i mają rację. Kapitalizm (często w wersji skrajnej) otwiera oczy i uczy. Państwo może zapewnić mieszkanie o standardowym metrażu stu metrów kwadratowych i tani prąd. Obywatel nie ma złudzeń, obywatel wie, ile czerwońców spod znaku 元 ma w portfelu i pracuje dokładnie tak, jak mu płacą. Jasne jest dla niego, że ideami nie można się najeść. Jedzenie, obiad, wyjście do restauracji to czas święty, nic innego nie jest równie ważne. Terminy rozrzutność i oszczędność nabierają nowego znaczenia. Polska jest tak mała i śmieszna jak nigdy.
Tak jakby sierp i młot nabierał zupełnie innego znaczenia.