W 1999 roku Tomasz Beksiński skończył ze sobą. W grudniu tego roku minie piętnaście lat od tamtego zdarzenia. Nic nie pamiętam z tamtego grudnia. Nie mam żadnych wspomnień z tamtego czasu, to paraliżujące pomyśleć, że za kolejne piętnaście lat nie będę miał żadnych wspomnień z dzisiaj, a jedyne co zostanie to to, co teraz piszę, choć i to nie jest pewne. Wątpliwe, że to co teraz piszę pozwoli przypomnieć mi, co dzisiaj myślałem, co robiłem i gdzie byłem. Czasem trudno sobie wyobrazić, że piętnaście lat temu rzeczywiście się istniało.
Gdyby zrzec się pamięci i zapisywać każdy swój dzień na, powiedzmy, trwałym nośniku danych o nieskończonej pojemności. Gdybym chciał przypomnieć sobie, co działo się piętnaście lat temu, wyszukałbym odpowiedni dzień i go odtworzył. W jaki sposób zarejestrować każdy swój dzień, tak aby odtworzony lata później był nadal własny?
Masowe wywózki ludności na Syberię prowadzone w czasie wojny odbywały się w sposób zorganizowany, skrupulatnie według list dostarczonych przez ludzi ugiętych pod ciężarem radzieckiego kolosa lub też liczących na błyskotliwą karierę w nowym systemie, na przykład przez twojego sąsiada, przyjaciela czy żonę. Wkrótce wywózki mogłyby okazać się zbędne. Obce mocarstwo prowadzące wojnę totalną nie musiałoby już mordować, do osiągnięcia celu wystarczyłoby kasowanie wpisów. Człowiek bez pamięci, instancja konceptu zwanego tabula rasa, byt w niebycie, istnienie w nicości. Ludzie na kilogramy.
Nastoletni Beksiński pieczołowicie produkował płyty nieistniejących zespołów muzycznych. Wyprodukował ich sporo, znacznie więcej niż nasza czwórka w czasie podstawówki i liceum łącznie. Płyty miały ręcznie rysowane okładki i dołączone książeczki z tekstami, które sami pisaliśmy w czasie lekcji kultury fizycznej. Dyskografia spaliła się wraz z dyskiem twardym. Autor rysunków zgubił się żywy by wkrótce potem odnaleźć się martwym.
Matka Beksińskiego dowiedziała się, że jest chora i umrze pewnego dnia w ciągu dwóch minut. Nie traciła czasu, szybko przygotowywała męża do samotnego życia. Ona mówiła: pościel trzeba zmieniać co sześć tygodni, piżamę co dwa; a on wszystko zapisywał. Umarła podczas śniadania w ciągu dwóch minut. Syn został zwolniony ze słowa danego matce.