"Najcięższą z kar, jaką wymierzamy, jest kara fizyczna, chłosta — wyczytał ojciec w książce dostarczonej mu w stosownym momencie przez wielebnego Fischera. — Tak jak w domu symbolem władzy ojcowskiej jest rózga, tak w szkole oznaką dyscypliny jest kij. (...) Dydaktyczna chłosta jest działaniem, które ma towarzyszyć pouczeniom słownym i wzmacniać ich skuteczność. (...)"
— Prawdziwie chrześcijańska pedagogika, Herr Luben — mówił ojcu rozparty w fotelu wielebny — która nie postrzega człowieka, jakim powinien być, ale jakim jest, nie może, a wręcz nie ma prawa się odżegnywać od wszelkiej cielesnej chłosty.
Ojciec kiwał głową, a wielebny ciągnął, popijając małymi łyczkami koniak.
— Taka kara poniża i wstrząsa, wskazuje na konieczność ugięcia się przed wyższym porządkiem i pozwala poznać całą siłę ojcowskiej miłości.
Herr Luben chwycił swój kryształowy kieliszek pełny złocistego napoju i płukał wnętrze ust alkoholem, czując, jak ten przenika przez jego błony śluzowe do krwiobiegu.
— Młody człowiek nie zawsze od razu zrozumie siłę tej miłości, ale w końcu ją pojmie — dodawał wielebny Fischer i sięgał po fajkę, którą potem długo pykał, wpatrując się w przyjazne oblicze naszego ojca.