Na brudnej białej tablicy X wykaligrafował Je ne suis pas un cheval et je ne mange pas de foin, które od razu podniosło go na duchu. Chmury się rozstąpiły, a słońce do niego wyjrzało szczerząc swe czeluście, gdy tylko spojrzał na sprawcę czynu, marker ze ścisłego przydziału, typu refillable, który zużyty radośnie barwnie spalał się w piecach i na działkach, a któremu kolejnego życia odmawiano z powodów ekonomicznych, choć zdaje się, że nikt na dobre nie orientował się, czym i w jaki sposób powtórnie go napełnić. Marnotrawstwo cennych zasobów firmowych na bazgroły, których i tak nikt nie zrozumie, które sprzątaczka wypali pod koniec dnia brudną szmatą od podłogi czyniąc tablicę bielszą, myślał, może jednak ktoś zrozumie, co wtedy, pytał się echa, wtedy zaburzy się dynamika tłumu, albo przypadek sprawi, że nadzieje się na rzadko spotykanego czytelnika książek o grach podwórkowych dla niegrzecznych dziewczynek, tak, tego autora od śmierdzącego kożucha, zaduchu rozgotowanej kapusty w paryskich kamienicach, i od obiboków szukających mate w kępku gwoździ. X zastosowałby dzisiaj prawo wielkich liczb by uładzić zaburzenie dynamiki tłumu w czasie, jednak o istnieniu takiego prawa miał wtedy mgliste pojęcie albo nie miał pojęcia żadnego, wszak niedawno skończył studia, skwitował Y, po czym przeciągłym spojrzeniem omiótł tablicę, skrzywił usta, by następnie wycedzić, nieźle się bawicie, doprawdy klawo jak cholera, Y zawtórował sam sobie, przestań słuchać tej muzyki dla licealistów millenijnych, dołożył. Mądrzejsi mówili, że dla profesjonalistów bariery nie stanowi język, bo ich językiem jest język profesjonalistów, tutaj X mógłby zadać sobie pytanie, czy język ten należy do języków zagrożonych wymarciem, a nowomową uznaną mylnie za ten język jest nadmierna pewność siebie wspierana przez niedowład życia publicznego wynikający z żarłocznego infantylizmu, którego orężem jest bezpodstawne kwestionowanie, radykalizujący się narcyzm, wynikający równie wprost z pozostałości feudalnych struktur społecznych, zacementowanych w formach komunikacji międzyludzkiej niekoniecznie wynikających z wzajemnego szacunku, rytuałów kultywowanych w świeckich i, być może głównie, sakralnych instytucjach, co wynikający równie wprost z pozornej wiedzy nabywanej przez masy w ramach rozwoju technologii, a jest to wiedza, która nie istnieje bez amperów, bezwysiłkowa wiedza wypożyczona na krótki okres czasu od maszyny, strumień przepływający przez zwykle obojętny umysł. Kwestionują twoje pomysły i nie zważają na rzeczowe argumenty, które wyciągasz w ich obronie, ad personam to ich miecz, czy najbliższe otoczenie stało się już wystarczająco nieme, choć niedawno zarzekało się aktywnie ciebie wspierać, choć w kuluarach żywo dyskutuje spoglądając co chwila przez ramię, czy nie uczyła mama, że trickster to marne hobby a tym bardziej profesja, podsumował Y. Czyżby posługiwanie się wiedzą wśród obskurantów jest równie perwersyjne co zaczytywanie się w tym austriackim grafomanie w galerii handlowej, czy może zawsze błędne jest przekonanie o posiadaniu wystarczającej wiedzy uprawniającej do oceniania pomysłów, lub choćby uprawniającej do proponowania własnych dróg, czy wsparcie się uznanym standardem to niewystarczający argument by nie być zdyskwalifikowanym na starcie, czy może upadek autorytetów należy brać na poważnie. I kwestionować wszystko i wszędzie, w czambuł potępiać każdą myśl i każdy ruch nie-swój, czy może modniej to wyrażając, nie przynoszący natychmiastowej nagrody, zamknąć oczy i przytakiwać, myślę, wszakże kosmos jest pełen tych, co swój do swego po swoje. Dla profesjonalistów bariery nie stanowi język, ale ich zagnieżdżenie w strukturze, to obserwowalne, to pozorne wynikające z pragnień, i to ukryte nieobserwowalne mające wpływ największy, oraz ich uwikłanie w procesy, których nie widzą, albo nie rozumieją, lub zrozumieć nie chcą. Małostkowość rośnie w siłę wraz z niezasłużonym hołdem, próżno jest szukać pokory tam, gdzie jej nie ma, pomyślał X, pozycja siły czy jakiekolwiek uzależnienie nie daje praw nadzwyczajnych, a takimi ściera się w proch, dobrze wiedzą o tym ci, którzy parzą agresją w jej pasywnej odmianie, bodaj tej najgorszej odmianie, tej odmianie sankcjonowanej domniemaną zależnością, myślę. Pociemniało, X zaczesał włosy drewnianym grzebykiem, zakręcił w tkaninę, założył stalowy zegarek i bokserki, urżnął hajtokiem kawałek swojej ambicji, i przestał tracić energię aż do napotkania na drodze kolejnego wcielenia tego samego.
Napisane jako esej na zajęcia w szkole doktorskiej.