La Virgen de los Sicarios czyli Matka Boska Płatnych Morderców

Fernando Vallejo pisze z Medellín:

Nie może istnieć szczęście w tym twoim świecie telewizorów i kaset, punków i rockowców, i meczów piłki nożnej. Kiedy ludzkość siada na tyłkach przed telewizorem, żeby patrzeć, jak dwudziestu dwóch infantylnych mężczyzn kopie piłkę, trzeba porzucić nadzieję. To budzi zgrozę, litość i ochotę, żeby dać ludziom kopniaka w tyłek i posłać ich na kamieniste stołki wieczności - niech opuszczą ziemię i więcej się tutaj nie pokazują.

Czemu to dziecko tak ryczy, proszę pani? Bo żyje? Ja też żyję, a jakoś wytrzymuję.

Każdy polityk czy urzędnik (co na jedno wychodzi, każda osoba na stanowisku) jest z natury łajdakiem i cokolwiek powie, cokolwiek zrobi, nie ma nic na swoje usprawiedliwienie. Nigdy nie spodziewaj się po takich niewinności. Nie bądź naiwny.

(...) ciągnęły (...) tłumy błagać Matkę Bożą, prosić, prosić, prosić - co biedakom, oprócz rodzenia dzieci, wychodzi najlepiej.

Nienawiść jest jak ubóstwo - ruchome piaski, z których nikt się nie uwolni; im bardziej się szamocze, tym bardziej grzęźnie.

(...) kto wspiera biedę, ten ją przedłuża. Bo czy jest inne prawo tego świata niż to, że z jednej pary biedaków rodzi się pięć czy dziesięć sztuk? Bieda pączkuje, pomnożona przez wspomniane liczby, żeby potem, kiedy okrzepnie, szerzyć się jak pożar w postępie geometrycznym.

Wydaje nam się, że istniejemy, ale nie - jesteśmy iluzją nicości, kokainowym snem.

Więcej, w tłumaczeniu Marty Szafrańskiej-Brandt, na stronie Wydawnictwa Muza.

Açorda czyli zupa z czerstwego chleba

Açorda (czyt. asorda) to tradycyjna portugalska potrawa pomyślana jako sposób wykorzystania czerstwego chleba (którego nawet koń nie chciał jeść).

Danie to jest typowym sycącym portugalskim posiłkiem stworzonym przez ubogich mieszkańców kraju. Podstawowymi składnikami są: czerstwy chleb na zakwasie, rosół, kolendra oraz jaja. Oczywiście nie może zabraknąć oliwy z oliwek - potrawa powinna dosłownie pływać w oliwie.

Warto być Woodstockowym Chuliganem

Piętnasty Przystanek Woodstock był szczególnym wydarzeniem w całej historii tego festiwalu organizowanego przez Jurka Owsiaka i WOŚP. Czterdzieści lat temu odbył się legendarny amerykański Woodstock '69, co oczywiście nie umknęło uwadze organizatorom Przystanku.

Pożądanie językowe niemieckiego Mädchen

W odpowiedzi na wpis w blogu Zienka na temat języka niemieckiego i jego różnorakich okropieństw językowych napisałem komentarz, który jednak nie przeszedł przez sito moderatora. Napisze go ponownie tutaj, troszkę rozbudowując.

Rozwiązywanie zagadek pochodzenia słów z języka danego kraju to wspaniały sposób na poznanie cech jego mieszkańców. Być może w wyniku dostanie się jakieś koszmarne stereotypy, ale nie można się tak szybko zrażać. Jeszcze nie tak dawno zachwyciłem się dwoma portugalskimi słowami pais i país. Różnica jest tylko w akcencie, jedno znaczy rodzice, drugie naród. Takich smaczków jest dużo więcej.

Zienek przywołuje przykład z języka niemieckiego: das Mädchen, zwracając uwagę na rodzajnik nijaki das. Sprawdziłem, z jakiego innego słowa bierze początek Mädchen. Okazuje się, że ma prosty rodowód: die Magd. Słowo to określa młodą muchachę, czyli wierząc na słowo Wojciechowi Cejrowskiemu - osobę od sprzątania i gotowania.

Rodzajnik zmienia się z das na die. Das Mädchen czy das Mädel (zdrobnienia od die Magd) może zyskać rodzajnik die również stając się żoną (die Frau). Może stać się przydatną i zyskać rolę w społeczeństwie już nie określaną nijako.

Dyrektor potrzebuje żony, bo: każdemu to, co mu się należy, prawda?

(Cytat z Elfriede Jelinek, Pożądanie (Lust), W.A.B. 2007, strona 144.)

Ułamek Pożądania

Kilka słów na dziś.

W szkole, zapewne, wtedy wszyscy byli jeszcze dobrzy. Później muszą o tym zapomnieć, stają sie pustymi miejscami w rzemiośle, handlu i przemyśle, albo czarnymi dziurami w sieci sportu. Światowe igrzyska młodzieży są, owszem, ogłaszane, ale zanim się o nich dowiedzą, jest już za późno, więc zsuwają się po płaskim stoku przed domem, wiodącym przecież tylko do drogi, do kiosku, a tam dowiadują się, kto wygrał. Oglądają igrzyska w telewizji, też chcieliby być tak elegancko wygotowani. Sport jest największą świętością, jakiej mogą dotknąć związanymi rękami. Jest podobny do wagonu restauracyjnego w pociągu, nie jest absolutnie niezbędny, ale łączy niepotrzebne z nieprzyjemnym. I człowiek jedzie dalej.

Na zapleczach hitlerowskich stacji benzynowych znów się o siebie obijają, płeć o płeć na smyczach, roztapiają się pod kolorowymi parasolkami jak połówki ich porcji lodów. Tak szybko się to zawsze kończy, a tak długo trzeba pracować, góry zaś trwają. Powtarzając w nieskończoność, ludzie się po prostu powielają. Głodna sfora wyjmuje genitalia przez sprytnie zamocowane na sobie drzwiczki. Okien nie ma, żeby nie trzeba było patrzeć na partnera. Trzyma się nas jak bydlęta, a my się martwimy o postęp!

Valid XHTML 1.0 Strict