Świat uratowany

Zimno niemiłosiernie. Zgrabiały mu ręce i przestawał czuć stopy. Gdyby jeszcze był dzień, w dzień bezpieczniej. Dreptać. Dreptał. Dwie minuty minęły od odjazdu autobusu, który jednak nie nastąpił. Nic nie jedzie. I nie następował. Wypatrywał mdłych świateł blaszanej puszki, która miała go ogrzać i przemieścić w rejony mu znane. Dziurawy asfalt szklił się, tory parowały. A niech to szlag! Zahaczył czubkiem buta o krzywą płytę chodnikową. Porysowany, ale cały.

Kto zarzyna a kto że nie

R twierdzi, że oryginalne wykonanie tej piosenki dosłownie ją zarzyna. Objawia się to w przesunięciu akcentu z wymownego tekstu Mogielnickiego na, w zamiarze demoniczną, teatralizację wykonania samego utworu (pomijając agresywny akompaniament, który tylko to odczucie wzmaga).

O rozumie w Gehen

Sława Lisiecka przełożyła opowiadania Gehen Bernharda jako Chodzenie, oraz Amras Bernharda jako Amras, rzecz jasna. "Tradycyjne" w formie (jak na tego autora) Amras o mroku Tyrolu, tyrolskiej epilepsji, oraz wykwintne, w formie (i treści) stanowiącej znak rozpoznawczy autora, Chodzenie. Czytanie tych dwóch króciutkich opowiadań sprawiło mi nie lada przyjemność. Czytanie Bernharda to dla mnie zawsze pewnego rodzaju perwersyjna przyjemność, od której trudno się uwolnić, a na którą czeka się z wielkim drżeniem.

Wizja a realizm

Czytając analizę planów operacyjnych ZWZ-AK z lat 1940-1944 w opracowaniu Andrzeja Leona Sowy, można być pewnym, że przynajmniej jedno zjawisko, prawdziwie polskie i przedwojenne zjawisko, przetrwało lata PRL-u, nowego ustroju i jest obecne po dziś dzień, dobitnie o sobie przypominając wszędzie tam, gdzie podejmowane są decyzje. Jest to organizacja, planowanie, i w końcu dowodzenie, wszystko to zebrane pod hasłem management. Wdrażanie "tymczasowych" rozwiązań, budowa prowizorycznych struktur, by potem wymagać od tych struktur jakby były w pełni regularnymi, zawodowymi, i ponadprzeciętnie wyposażonymi oraz uzdolnionymi autonomicznymi podmiotami. A wszystko to w imię celu politycznego, jak się często okazuje, wyimaginowanego i nieosiągalnego już w momencie jego precyzowania.

26 lipca do Delegata Rządu wysłano depeszę podpisaną przez premiera: "Na posiedzeniu Rządu RP zgodnie zapadła uchwała upoważniająca Was do ogłoszenia powstania w momencie przez Was wybranym. Jeżeli możliwe – uwiadomcie nas przedtem. Odpis przez wojsko do Komendanta AK". 28 lipca, podczas obrad Rady Ministrów, którym przewodniczył wicepremier Jan Kwapiński, okazało się, że rząd nigdy takiej decyzji nie podejmował, a wojskowi odpowiedzialni za kontakt z Komendą Główną AK (Kopański, Tatar) o wysłaniu takiej depeszy do kraju nie zostali poinformowani. Po latach Mikołajczyk wypierał się tego, że był inicjatorem wysłania tej depeszy i o samowolę oskarżał ministra spraw wewnętrznych Władysława Banaczyka, osobę cieszącą się w czasie wojny jego pełnym zaufaniem. Bez względu na to, jak było w rzeczywistości, ówczesne działania ministra Banaczyka były całkowicie zgodne z intencjami i linią postępowania premiera, który starał się za wszelką cenę wymusić na AK przeprowadzenie jakiejś spektakularnej akcji wojskowej nadające się do zdyskontowania na arenie międzynarodowej.

Transformacja w Pol'and'rock

Po dwudziestu trzech latach Przystanek Woodstock zmienił się w festiwal Pol'and'rock. Według zapewnień organizatora, ta wymuszona formalnie zmiana, nie miała wpłynąć w jakikolwiek sposób na ducha festiwalu. Z pomysłem dobrana nowa marka z pewnością nie wymusiła większych (lub też żadnych) zmian w przestrzeni reklamowej. Stare hasła promocyjne pozostały aktualne, jak choćby ...jak co roku na Woodstocku z nową nazwą nadal rymowało się składnie.

Valid XHTML 1.0 Strict