W poprzednim tygodniu zakończył się szesnasty Przystanek Woodstock. Pewne było, że organizatorzy nie mogli (i prawdopodobnie nie byli w stanie) zrobić tegorocznego festiwalu na poziomie lepszym lub równym zeszłorocznemu, jubileuszowemu. Stąd, program obu scen, być może, nie prezentował się nad wyraz zachęcająco czy odkrywczo. Na dodatek nagłe usunięcie małej sceny i przeniesienie jej do namiotu ASP czy zakaz picia piwa w pobliżu scen wcale nie nastrajały optymistycznie woodstockowych chuliganów. Ale zaraz, zaraz! Przecież nie może być źle, jakoś to będzie. Choć być może odpowiedniej zapytać: A jazz, grasz?