Cecha charakterystyczna

Ale może teorie Mao odzwierciedlały po prostu jego osobowość. Wydawał mi się człowiekiem z natury skłonnym do prowokowania nieustannych konfliktów, zresztą bardzo w tej dziedzinie uzdolnionym. Dobrze rozumiał najgorsze ludzkie instynkty, takie jak zawiść, zazdrość czy uraza, i wiedział, jak je wykorzystać do swoich celów. Rządził podsycając w ludziach wzajemną nienawiść. W rezultacie Chińczycy sami zrealizowali wiele obłąkanych planów swego przywódcy, których przeprowadzenie w innych dyktaturach wymagałoby wyspecjalizowanego aparatu represji. To dlatego w Chinach pod jego rządami nie istniał żaden odpowiednik KGB – nie było takiej potrzeby. Wydobywając z ludzi i podsycając w nich to, co najgorsze, Mao stworzył w Chinach moralną pustynię, krainę nienawiści.
Inną charakterystyczną cechą maoizmu były rządy ignorancji. Mao zdawał sobie sprawę, że ludzie wykształceni będą łatwym celem dla niepiśmiennego społeczeństwa. Powodując się osobistą zawiścią wobec inteligencji i megalomanią, która pozwalała mu pogardzać wielkimi postaciami kultury chińskiej, a także ponieważ lekceważył obszary chińskiej cywilizacji, których nie rozumiał, takie jak architektura, sztuka i muzyka – zniszczył znaczną część kulturowego dziedzictwa kraju. Zostawił po sobie nie tylko zbrutalizowane społeczeństwo, ale również brzydki, oszpecony kraj, a w którym nie szanowano nawet nielicznych ocalałych pamiątek dawnej świetności.

Pisze Jung Chang w Dzikich łabędziach. Trzech córkach Chin w tłumaczeniu Bożeny Umińskiej-Keff (podkreślenia moje).

Korporacyjny ład przestrzenny

Open space jest najczęściej spotykanym sposobem aranżacji biura w Polsce. Jest to sposób najtańszy (wszak to hala produkcyjna z ustawionymi ławkami) i najbardziej szkodliwy dla zdrowia pracowników. Brak wyraźnego rozdziału na strefy prywatne oraz publiczne, czy nieustający hałas przyczyniają się bardziej do zwiększenia stresu i poziomu agresji niż do skupienia czy jakichkolwiek kreatywnych działań i rzetelnej współpracy. Cierpi nie tylko zdrowie psychiczne, infekcje oraz przewlekłe problemy z zatokami od centralnie sterowanej klimatyzacji są na porządku dziennym.

Yuval Noah Harari w Sapiens. Od zwierząt do bogów w przekładzie Justyna Hunii pisze:

Średniowieczni arystokraci nie wierzyli w indywidualizm. Wartość człowieka wyznaczały jego miejsce w hierarchii społecznej oraz jego opinia w oczach innych ludzi. Bycie wyśmiewanym oznaczało straszliwe upokorzenie. Ludzie szlachetnie urodzeni uczyli dzieci chronić swoje dobre imię nawet za cenę życia. Średniowieczny system wartości, podobnie jak współczesny indywidualizm, opuszczał sferę wyobraźni, by przyoblec się w formę kamiennych zamków. Zamek niezwykle rzadko miał prywatne komnaty dla dzieci (czy też dla kogokolwiek innego). Kilkunastoletni syn średniowiecznego barona nie miał do wyłącznej dyspozycji pokoju prywatnego na drugim piętrze zamku, z plakatami Ryszarda Lwie Serce i króla Artura na ścianach i zamykanymi na klucz drzwiami, których rodzice nie mieli prawa otwierać. Sypiał wspólnie z rodzeństwem w wielkiej sali. Nie rozporządzał przestrzenią prywatną. Zawsze był na widoku i zawsze musiał liczyć się z tym, co widzieli i mówili inni. Ktoś, kto dorastał w takich warunkach, w naturalny sposób dochodził do wniosku, że prawdziwą wartość człowieka wyznacza jego miejsce w hierarchii społecznej i jego opinia u innych ludzi.

O rozumie w Gehen

Sława Lisiecka przełożyła opowiadania Gehen Bernharda jako Chodzenie, oraz Amras Bernharda jako Amras, rzecz jasna. "Tradycyjne" w formie (jak na tego autora) Amras o mroku Tyrolu, tyrolskiej epilepsji, oraz wykwintne, w formie (i treści) stanowiącej znak rozpoznawczy autora, Chodzenie. Czytanie tych dwóch króciutkich opowiadań sprawiło mi nie lada przyjemność. Czytanie Bernharda to dla mnie zawsze pewnego rodzaju perwersyjna przyjemność, od której trudno się uwolnić, a na którą czeka się z wielkim drżeniem.

Wizja a realizm

Czytając analizę planów operacyjnych ZWZ-AK z lat 1940-1944 w opracowaniu Andrzeja Leona Sowy, można być pewnym, że przynajmniej jedno zjawisko, prawdziwie polskie i przedwojenne zjawisko, przetrwało lata PRL-u, nowego ustroju i jest obecne po dziś dzień, dobitnie o sobie przypominając wszędzie tam, gdzie podejmowane są decyzje. Jest to organizacja, planowanie, i w końcu dowodzenie, wszystko to zebrane pod hasłem management. Wdrażanie "tymczasowych" rozwiązań, budowa prowizorycznych struktur, by potem wymagać od tych struktur jakby były w pełni regularnymi, zawodowymi, i ponadprzeciętnie wyposażonymi oraz uzdolnionymi autonomicznymi podmiotami. A wszystko to w imię celu politycznego, jak się często okazuje, wyimaginowanego i nieosiągalnego już w momencie jego precyzowania.

26 lipca do Delegata Rządu wysłano depeszę podpisaną przez premiera: "Na posiedzeniu Rządu RP zgodnie zapadła uchwała upoważniająca Was do ogłoszenia powstania w momencie przez Was wybranym. Jeżeli możliwe – uwiadomcie nas przedtem. Odpis przez wojsko do Komendanta AK". 28 lipca, podczas obrad Rady Ministrów, którym przewodniczył wicepremier Jan Kwapiński, okazało się, że rząd nigdy takiej decyzji nie podejmował, a wojskowi odpowiedzialni za kontakt z Komendą Główną AK (Kopański, Tatar) o wysłaniu takiej depeszy do kraju nie zostali poinformowani. Po latach Mikołajczyk wypierał się tego, że był inicjatorem wysłania tej depeszy i o samowolę oskarżał ministra spraw wewnętrznych Władysława Banaczyka, osobę cieszącą się w czasie wojny jego pełnym zaufaniem. Bez względu na to, jak było w rzeczywistości, ówczesne działania ministra Banaczyka były całkowicie zgodne z intencjami i linią postępowania premiera, który starał się za wszelką cenę wymusić na AK przeprowadzenie jakiejś spektakularnej akcji wojskowej nadające się do zdyskontowania na arenie międzynarodowej.

Entropia × Blender

Bartosz Milewski rozpoczął swój marcowy artykuł zatytułowany Life and (Thermal) Death in the Universe w sposób tak dowcipny, że jedynie piosenki Młynarskiego wywołują u mnie podobne uczucie zadowolenia w rozbawieniu. Wspomniany fragment zamieszczam poniżej, i jednocześnie zachęcam do zapoznania się z całym tekstem.

I want you to perform a little experiment. Take an egg, put it in a blender, and run it for ten seconds.

Oh, I forgot to tell you to first remove the eggshell. No problem, let’s run the blender in the opposite direction for ten seconds, and we’ll get the egg back.

It doesn’t work, does it? The reason is entropy. The second law of thermodynamics states that the entropy of an isolated system can never decrease. Blending an egg increased its entropy. Unblending it would decrease entropy. But there is a workaround: feed the blended egg to a chicken, and you will get a new egg. Granted, you might have to feed it more than one egg, but still: the miracle of life! Life seems to go against the general trend of the second law of thermodynamics.

Of course, life cannot flourish in a completely isolated system, so the laws of physics are safe. A chicken can produce an egg only by increasing the entropy of its environment and, indirectly, that of the Sun.

Valid XHTML 1.0 Strict