Chaos i werbalizm

Zabiegają o litość, snują się by być niezauważonymi, liczy się staż, grasz o staż, twoje nazwisko nie powinno być powszechnie znane. I mówią no mercy, ale nie za głośno, do niezbyt wielu. Litość nam się należy, litość i miłosierdzie, na kolanach biją głowami głośno zawodząc.

X czuje ten zapach, szuka go, ale nie może go posiąść. Już go prawie miał, znowu to zgubił przypadkiem. Ten zapach odurza, to stęchlizna umysłu. Gdy wyczuł go dostatecznie, przeliczył się, ten miał już właściciela. Nie dał za wygraną, próbował, stosował: chaos i werbalizm, czy też chaos . werbalizm jako złożenie dwóch ważnych funkcji. Słowotok rozsadza jego skronie, membrany pękają, ego wypływa, skrzepy z krwi układają się równo na ławie, chaos przekroczył zakazaną granicę i stał się zasadą nowej rzeczywistości.

Nie ugrał wystarczająco dużo: ale, przyznać trzeba, uginał się i zwiedzał wszystkie zakamarki głęboko i równo, uświadamiał nieuświadomionych o celu ich i przeznaczeniu ich i ich pracy, wznosił się wyżej i wyżej; kolejne poziomy groteski i absurdu w ilości +NaN to dla niego za mało. Dotarł daleko, uzależnił by mieć argument, i zarżnął cezara. To jest nadinterpretacja! unosi się z żalem, głośno. Cezar siedzi dalej przy swojej ławie, patrzy w okno, w lustrze okna pojawia się małe okrągłe okienko, zdziwiony patrzy to w okienko, to na siebie. Myśli, pomyśleć, albo lepiej nie myśleć, działać, i składa już swoją mowę.

Mówi mu, że przeskoczy kolejną poprzeczkę, gdy zdobędzie jeszcze kilka punktów, nie mówi mu, że punkt przed metą poprzeczka zniknie dziesiątki punktów dalej. Y nigdy nie przeskoczy żadnej poprzeczki, ostatecznie sędzia znudzi się tą zabawą, kot zje mysz po kawałku, jak krew z kaszą we flaku, resztki przeżuje i wypluje. Czas będzie płynął, mityczny progres okaże się realnym regresem, ale wtedy, wtedy będzie już za późno. Na co czekasz, pytam, nie wiem, odpowiada.

Valid XHTML 1.0 Strict